sobota, 5 listopada 2011

never mind.

dziwnie to mówić, ale jest dobrze. jestem lekko ospała, często popadam w melancholię, ale jest dobrze.
coraz lepiej rozmawia mi się z matką, jest dobrze. mój pokój zamienił się w poligon usiany pustymi puszkami po pepsi, kawałkami chipsów i kartami do gry po wczorajszych "sztuczkach", które pokazywał mi K. jest dobrze. w szkole idzie mi tylko angielski, ale jest dobrze. dzisiaj marzę tylko o posprzątaniu syfu wokół mnie, gorącej, wieczornej kąpieli, obejrzeniu jakiegoś programu i dobrej książki. jest dobrze. marzę o przytulności dzisiaj. i o zimie. teraz, zaraz, już!
do drugiej w nocy rozmowa z P. jest wspaniale.

wtorek, 1 listopada 2011

autumn!

boję się jutra, mojej planowanej rozmowy z P. i naszego godzenia się (tak znamy się dopiero od dwóch miesięcy, a już zdążyliśmy się ściąć).
na jutro dwa wypracowania na polski, dwie mowy na angielski, sprawdzian z wosu i angielskiego. brawo.
trzy angielskie jednego dnia- a podobno jestem w humanie?!
wieczorne chodzenie po cmentarzu z K. to już tradycja. inni ludzie jak zawsze przeżywają tam podniosłe chwile przy grobach bliskich, a my nie możemy przestać się śmiać. i tak jest od 6 lat. 6 lat się przyjaźnimy, 6 lat mówimy sobie wszystko, 6 lat się wspieramy, 6 lat się kłócimy. ani razu nie pomyśleliśmy o sobie w tych kategoriach. jestem tego pewna. to dlaczego wszyscy dokoła uważają nas za parę? od 6 jebanych psia mać lat!

perspektywa spędzenia nocy nad książkami mnie dobija. 

jesienne inspiracje i rascal flatts na dobranoc: